piątek, 4 maja 2012

Rozdział 1



To tylko takie małe wprowadzenie – w większości nie wnosi nic wielkiego, mówi tylko o ogólnym życiu bohaterów i o tym, co ich z sobą łączy.

Rozdział 1- Relacje

Cztery lata później

Ethan Walkes usłyszał, że ktoś dobija się do jego drzwi. Niechętnie zwlekł się z sofy, odkładając na stolik najnowsze wydanie ulubionego czasopisma i poszedł do holu. Już stąd wiedział kogo ujrzy, gdy otworzy drzwi.
- Ona się nigdy nie nauczy! – powiedziała na wstępie Lily i nie czekając na jego zaproszenie wtargnęła do środka – Nigdy to do niej nie dotrze!
- Też się cieszę, że cię widzę – wymamrotał rozbawiony Ethan, idąc za Lily – Jeśli mówisz o Cath, to chyba już dawno ustaliśmy, że z nią nie wygrasz…
- Owszem, wygram! – Lily zamachnęła energicznie rękami, omal nie uderzając Ethana w twarz – To była katastrofa – jęknęła słabo, opadając miękko na sofę.
- Kto tym razem? – zapytał pogodnie Ethan, siadając obok Lily i przypatrując się jej z uwagą, jak nakręca długie brązowe włosy na palec – Biznesmen z kotem, właściciel domu starości Pogodna Dolina czy kucharz z mlecznego baru z zamiłowaniem do opery?
- Nocny stróż Muzeum Przyrody Naturalnej – wymamrotała Lily, a Ethan roześmiał się głośno – W wolnym czasie członek Kółka Teatralnego dla samotnych… To nie jest śmieszne, naprawdę nie wiem czy ona robi to specjalnie, czy…
- Wydaje mi się że nie ma już wielkiego wyboru – za tą uwagę Lily trzepnęła go krótko w głowę z obrażoną miną. Ethan zaśmiał się pod nosem, przybliżył do niej i położył dłoń na jej kolanie – Ona się nigdy nie podda – wyszeptał jej do ucha.
Przymknęła powieki, kiedy delikatnie musnął ustami jej szyję i odchyliła głowę, ułatwiając mu do siebie dostęp. Przez chwilę oddawała się w ciszy przyjemności a potem powiedziała cicho.
- Dlaczego odczepiła się od ciebie i tylko mi próbuje znaleźć miłość?
- To bardzo proste – wymruczał – Powiedziałem jej, że z kimś jestem… Może ty też powinnaś to zrobić?
- To kłamstwo – wychrypiała Lily – Żadne z nas z nikim nie jest.
- Można to w każdej chwili zmienić – szepnął, odgarniając włosy z jej karku. Odetchnęła głęboko rozbawiona, a on natychmiast zrozumiał co miała na myśli – Cathy wcale nie musi o tym wiedzieć.
- Kiedyś będzie chciała ją poznać. Co masz zamiar wtedy zrobić? – spytała, obracając się w jego stronę i szybko rozpinając kilka guzików jego koszuli.
- Improwizować – uśmiechnął się do niej. Przewróciła oczami, wstała i złapała go za rękę.
- Pogadamy o tym później – oznajmiła prowadząc go w stronę sypialni.

Cathy weszła do mieszkania, nogą zamykając za sobą  drzwi. Rzuciła torebkę na ziemię, cisnęła płaszczem na komodę i żwawym krokiem przeszła do kuchni. Łokciem włączyła światło, złapała komórkę leżącą na blacie i uśmiechnęła się do siebie szeroko.
- Ani jednego połączenia – powiedziała z satysfakcją, odkładając telefon.
Jedna z jej najlepszych przyjaciółek, Lily, była właśnie na zaaranżowanej przez Cathy randce. Fakt, że dotąd nie zadzwoniła był niezaprzeczalnym faktem, ze tym razem Cathy trafiła w dziesiątkę.
Cathy miała wiele pozytywnych cech, ale tą którą uważała u siebie za najlepszą, była intuicja. Od wczesnego dzieciństwa potrafiła dostrzec, kiedy dwoje ludzi jest dla siebie stworzonych. Wyczuwała na odległość, kiedy ktoś nadawał na tych samych falach i bezbłędnie potrafiła dobierać pary.
No, prawie zawsze bezbłędnie. Lily była jednym z niewielu wyjątków, kiedy się pomyliła. Na początku ich znajomości, Cathy zaaranżowała spotkanie Lily z jej najlepszym przyjacielem – Ethanem – pewna, że zaowocuje ono wielkim uczuciem. Cathy pomyliła się jednak, między Lily i Ethanem nie zaiskrzyło ale po dziś dzień stanowili oni nierozłączną parę przyjaciół.
Mimo porażki, Cathy nie rezygnowała. Aranżowała coraz to nowe spotkania i chociaż Lily była oporna, wiedziała że w końcu uda jej się znaleźć miłość dla przyjaciółki.
Chociaż Cathy była samotna, lubiła patrzeć na kiełkujące uczucie. Wierzyła w miłość, była romantyczką a swoją obojętność na mężczyzn tłumaczyła w prosty dla siebie sposób – nie odnalazła dotąd nikogo dla siebie. Była pewna, że ma jeszcze wiele czasu żeby znaleźć kogoś dla siebie, a Lily potrzebowała jej pomocy, bo pomimo silnego charakteru nie potrafiła dotąd zaangażować się w żaden związek.
Zerknęła jeszcze raz na wyświetlacz telefonu upewniając się, że przyjaciółka nie dzwoniła i z uśmiechem na twarzy wyszła z kuchni.

- Cholera!
Lily usiadła ze złością na łóżku, złapała lezące na podłodze spodnie i zaczęła grzebać po kieszeniach.
- Pali się? – spytał sennie Ethan, otwierając leniwie oko. Lily zignorowała go, szybko wybierając numer – Dokąd dzwonisz?
- Do Cathy – powiedziała cicho – Nie odbiera…
- Pewnie już śpi – westchnął Ethan – Tobie też bym radził, wiesz? Pogadacie jutro…
- Nie rozumiesz, ona będzie myślała, że ta przeklęta randka się udała! Nie da mi spokoju, obiecałam zadzwonić – rzuciła ze złością telefonem o podłogę – Szlag by to trafił.
- Poradzimy sobie z nią – zapewnił Ethan, łapiąc za ramię Lily i przyciągając ją do siebie – Wymyślimy ci jakąś piękną, realną historyjkę dlaczego nie mogłaś zadzwonić, co?
- Czasem jesteś głupi jak but – oznajmiła mu krótko, poprawiając się na jego ramieniu – Powinnam już wracać.
- Chce ci się teraz tłuc do domu? – spytał rozbawiony. Lily rzuciła mu pogardliwe spojrzenie – Mam wolną kanapę, nie myśl sobie bóg wie czego. Nie będę z tobą spać, zbyt się rozpychasz.
- A ty chrapiesz – mruknęła kobieta – I zabierasz całą kołdrę dla siebie.
- Cenię sobie wolne łóżko – wzruszył ramionami i siadł – To postanowione, pościelę ci w salonie.
- Jaki z ciebie dżentelmen – prychnęła pod nosem z rozbawieniem, kiedy wyszedł.
Lily zdawała sobie, jak ryzykowną grę prowadzą. Przyjaźń z Ethanem była jedną z najważniejszych rzeczy w jej życiu. Kiedy spotkali się po raz pierwszy, od razu była pewna, że nie stworzą razem pary. Mimo wszystko, chociaż oboje zapewniali się, że nie chcą się więcej widywać, los sam popchnął ich w swoją stronę. Nim się obejrzeli, stali się dwójką najlepszych przyjaciół a przyjaźń ta trwała już ponad cztery lata.
Sypiać zaczęli z sobą stosunkowo niedawno. O jeden drink za dużo we własnym towarzystwem zaowocował jedną z najlepszych nocy w jej życiu. Potem wszystko potoczyło się samo.
Oboje zadecydowali że taki układ bez zobowiązań im pasuje. Cathy nie miała pojęcia, że jej przyjaciele bawią się wspólnie w tak groźną dla ich przyjaźni grę. Lily doskonale zdawała sobie sprawę co może się stać, jeśli któreś z nich zapomni o umowie jaką zawarli. Dlatego z każdym beztroskim żartem Ethana na ich temat, stawała się natychmiast niespokojnie.
Bo ponad wszystko inne Lily nie chciała związku. Przez całe swoje życie wplątała się w wiele romansów, przelotnych i długich, nigdy jednak nie traktowała ich jako związek i nigdy nic nie czuła do swoich partnerów. No, może tylko pożądanie. Nie pragnęła stabilizacji jak Cathy czy Ethan, nie chciała białej sukni i welonu, nie pragnęła rodziny i domu z ogrodem. Lily Waytt była niezależną kobietą sukcesu, a takie nigdy nie chcą miłości.
- Komnata gotowa, madame – powiedział szarmancko Ethan wracając do salonu – Weź sobie jedną poduszkę, tamta…
- Tak, kotku wiem – machnęła ręką Lily, wstając z łóżka – Nie pierwszy raz koczuję na twojej kanapie, zapomniałeś?
- Ja nie, ale nie jestem pewny czy pamiętasz któryś z nich – Ethan wyszczerzył się szeroko i uchylił przed lecącą w jego stronę poduszką – To nie było mądre z twojej strony, jak chcesz ją odzyskać?
- Podstępem. Siłą. Występkiem. – Wyliczyła rozbawionym tonem kobieta, podchodząc w jego stronę – Nie zawaham się użyć żadnego z zabronionych chwytów…
- Wiem – Ethan mierzył ją uważnym spojrzeniem. Zbliżała się powoli, zarzucając na boki biodrami jak kocica szykująca się do ataku – Nie boję się ciebie.
- To wielki błąd – oznajmiła mu. Obserwował z niełatwą czujnością, jak powoli pcha go dłonią w tył, nie spuszczając z niego wzroku – Powinieneś.
- Miałaś iść spać – przypomniał jej, kiedy zbliżała do niego swoją twarz. Uśmiechnęła się szeroko z satysfakcją a potem pchnęła z całej siły. Upadł na ziemię oszołomiony.
- Pójdę – powiedziała z rozbawieniem, łapiąc z obu stron za zasuwane drzwi sypialni – Dobranoc, frajerze.
I zatrzasnęła mu je przed nosem, zamykając natychmiast na klucz.
- Nienawidzę kiedy mi to robi – usłyszała zza drzwi. Uśmiechnęła się szeroko do siebie i wskoczyła do łóżka, otulając się szczelnie kołdrą i zaraz zasnęła.

- Lily, ruda małpo, otwieraj! Zaraz spóźnię się przez ciebie do pracy! Otwieraj ale już!
Ethan od dziesięciu minut próbował dostać się do swojej sypialni. Lily zupełnie nie reagowała na jego nawoływania i Ethan był pewny, że jeszcze chwila a spóźni się do pracy.
- Lily, otwieraj w tej…
- Nie gorączkuj się tak – drzwi otworzyły się i Lily stanęła przed nim w całej okazałości – To nic nie da. I nie jestem ruda! – zawołała za nim, kiedy wyminął ją w drzwiach i popędził do szafy.
- Masz rudy charakter – rzucił krótko, wciągając przez głowę sweter. Lily zaśmiała się.
- Po co ci zamek w drzwiach sypialni? – zawołała z kuchni rozbawiona – Boisz się podglądaczy?
- Był fabrycznie! – zdenerwował się, grzebiąc nerwowo w szufladzie z bielizną – Jeszcze dziś go zdemontuje.
- Ethan, mówisz tak za każdym razem – Lily wróciła do kuchni z dwoma kubkami kawy – Napij się kawy i przestać spinać, zdążysz do pracy.
- Czy ty masz pojęcie ile czasu jedzie autobus? – spytał ze złością w jej stronę.
- Powinieneś kupić sobie samochód – stwierdziła krótko – Od lat ci to powtarzam, masz przecież prawo jazdy. Albo chociaż rower… Podrzucę cię – dodała podstawiając mu kubek z kawą pod nos – Napij się kawy i zjedz śniadanie.
- Nie mogę znaleźć skarpetek – wymamrotał ze złością, nie odwracając się w jej stronę. Usłyszał jej śmiech za swoimi plecami.
- Są w łazience – powiedziała mu po chwili. Ethan odwrócił się w jej stronę zaskoczony. Lily wzruszyła ramionami i upiła trochę kawy z kubka – Leżały tam wczoraj wieczorem.
- Czasem sobie myślę że wiesz więcej o mnie niż ja sam – oznajmił, kiedy faktycznie dostrzegł parę skarpet wiszących na suszarce – Bardzo mnie to niepokoi.
- Niepotrzebnie – stwierdziła krótko Lily – Lepiej posłuchaj co wymyśliłam w związku z Cathy.
- O nie..
- To dobry pomysł – zaperzyła się kobieta – Posłuchaj tylko!
- Nie robię nic innego… - westchnął ciężko.
- Ty to tak specjalnie? – westchnęła ciężko – Jej się nudzi, rozumiesz? Nie ma swojego życia, nie ma faceta którego mogłaby męczyć więc zwyczajnie jej się nudzi – powiedziała podniecona. Ethana rozbawiły jej słowa. Roześmiał się na głos i śmiał długo pomimo oburzenia Lily, dopóki nie uspokoił się na tyle, by powiedzieć.
- Ty też jesteś sama, a jakoś ci się nudzi.
- Mam ciebie a po za tym… - zmieszała się, unikając jego spojrzenia – Mam wiele rozrywek. A Cathy nie ma zajęcia, stąd tyle z nią kłopotu. Pokonamy ją własną bronią, musimy ją zeswatać.
- Lily, to zły pomysł – zaczął niepewnie Ethan, doskonale wiedząc, że na nic się to zda. Nie pomylił się ani trochę.
- Zakocha się i da nam spokój, do tego będzie szczęśliwa – wyliczała zalety pomysłu Lily, zupełnie jakby nie słyszała co przed chwilą powiedział Ethan.
- Naprawdę uważasz, że jeśli sama znajdzie miłość przez swaty, straci w nie wiarę i sobie odpuści? – spytał z lekkim powątpieniem na co Lily przytaknęła głową – Jesteś czasem tak rozkosznie naiwna. To zły pomysł, Lily – powtórzył dobitnie.
Prychnęła, odrzucając włosy na plecy i odwróciła się do niego urażona. Przez chwilę milczała, podczas gdy on w pośpiechu pochłaniał kanapkę jednak kiedy się odezwała, wyraźnie wrócił jej humor.
- Chodźmy, bo naprawdę się spóźnisz – powiedziała krótko. Ethan pokręcił głową pewny, że do tematu jeszcze nie raz wrócą.

Kiedy wsiadał do czarnego Volkswagena Garbusa*  Lily, bardzo dokładnie obejrzał czy na butach nie ma śladów błota. Lily patrzyła na to z uwagą i chrząknęła, kiedy spróbował postawić stopy na chodniczku.
- Wolałabym rzucić na to okiem – powiedziała sucho, obchodząc wóz i bardzo dokładnie oglądając jego buty. Z trudem panował nad śmiechem, kiedy charczała i prychała z niezadowolenia – Niech będzie, ale następnym razem wyczyść je porządniej. Dopiero go czyściłam.
- Wiem, że ten samochód do jedyna rzecz którą kochasz bardziej od siebie – przypomniał jej Ethan, zamykając za sobą drzwi. Lily zdjęła wysokie szpilki, założyła wygodne klapki a zapakowane w reklamówkę buty wcisnęła na kolana Ethana – No, chyba że Pure.
- Ten rudy kot to najbardziej niewdzięczne stworzenie na świecie – prychnęła ze złością Lily – Wolfie jest najważniejszy.
Nie wytrzymał i roześmiał się na głos. Lily zgromiła go spojrzeniem.
- Jakiś problem?
- Nie mogę przywyknąć, że tak na niego mówisz – powiedział, nadal chichocząc pod nosem – To tylko samochód…
Popełnił błąd. Liczący sobie przeszło czterdzieści sześć lat volkswagen, którego Lily dostała od dziadka z zadziwiającym jak na swój wiek piskiem opon zahamował. Ethan przełknął ślinę i nagle zrobiło mu się gorąco.
- Co powiedziałeś? – zapytała go przez zaciśnięte zęby Lily ściskając kierownicę tak mocno, że jej dłonie zaczęły tracić kolor – Tylko samochód?
- Wyjątkowy samochód – dodał przymilnie Ethan – Wyjątkowo wyjątkowy samochód, Lily, bo w końcu twój, prawda? Samochód…
- Przestań chrzanić – przerwała mu ostro – Oboje wiemy o co ci chodziło. Wyraziłeś się wystarczająco jasno, jestem zbyt silnie przywiązana do Wofliego, tak?
- Lily – westchnął spanikowany Ethan – Kocham Wolfiego tak jak ty, to cudowny samochód. Jak można go nie kochać…?
Lily spojrzała na niego spode łba a potem zachichotała pod nosem i powoli ruszyła.
- To zadziwiające jakim lizusem potrafisz być – westchnęła rozbawiona. Ethan wzruszył ramionami, a jego twarz rozjaśnił krótki uśmiech.

Cathy poprawiła obrus na stoliku, postawiła butelkę z winem i przejrzała płyty DVD, które przyniosła z wypożyczalni. Upewniwszy się, że ma wszystkie ulubione tytuły swoje, Lily i Ethana, opadła zadowolona na fotel i zerknęła na zegarek.
Od lat w każdy piątek bez wyjątku, spotykali się razem u Cathy na wieczorny seans filmowy. Oglądali na zmianę te same filmy, pili wino i zajadali się smakołykami przynoszonymi przez Lily. Wieczory te tak lubili, że stały się one nijako ich tradycją, nazywaną przez wtajemniczone osoby Winnym Piątkiem.
Winne Piątki odbywały się tydzień w tydzień, nawet w czasie świąt i wakacji.
Cathy wychowana została przez dziadków. Jej rodzice zginęli kiedy była małym dzieckiem, a ukochani dziadkowie odeszli kilka lat temu w krótkim odstępie czasu. Rodzina Lily nie poczuwała się do utrzymywania z nią kontaktu – tak naprawdę Cathy nie wiedziała dlaczego, Lily bowiem zamykała ten temat zawsze kiedy ktoś go poruszał.
Ethan z kolei, chociaż sam w sobie był człowiekiem towarzyskim, nie znosił wszelkiego rodzaju świąt spędzanych z rodziną.
- Zawsze kończą się jakąś awanturą – mówił, wzdrygając się na samą myśl – Wolę je spędzać samotnie.
W tej piątek, Cathy przypadał przywilej wybrania filmów. Na samym początku, kiedy Winne Piątki nie nazywały się jeszcze Winnymi, mieli spore problemy z wybraniem takiego filmu, który lubiłby każdy z nich. Ich gusty filmowe, jak przystało na prawdziwych przyjaciół, różniły się diametralnie.
Cathy kochała od dziecka komedie, zarówno romantyczne jak i obyczajowe, czarne i komediodramaty. Nie wzgardzała też płaczliwymi melodramatami , chociaż na te potrzebowała specjalnego nastroju.
Ethan, co Lily zawsze mu wypominała, pasjonował się filmami przygodowymi i animowanymi. Wbrew wszystkim, którzy uważali to za dziwne i nieprzyzwoite, posiadał największą jaka Cathy w życiu widziała kolekcję filmów Disneya, zarówno na kasetach VHS jak i płytach DVD, która powiększała się mimo wieku Ethana. W jego kolekcji znajdowały się również filmy dokumentalne, które jednak zarówno Cathy jak i Lily omijały z daleka.
Jeśli chodzi o Lily, większość mężczyzn z największą przyjemnością wybrałoby się z nią do kina, bo jej gust obejmował filmy typowo męskie. Kino akcji i grozy było tym, bez czego Lily życia sobie nie wyobrażała. Chociaż nie można by jej odmówić kobiecości, pod tym względem Lily kobietą na pewno nie była.
Tak więc, po wielu wieczorach awantur, stworzona została Winna Lista Filmów Dozwolonych. Znajdowało się w niej kilka tytułów, które każde z nich – w mniejszym lub większym stopniu – tolerowało. Dla usprawnienia całego procesu, podzieli się sprawiedliwie piątkami i tak w kolejności Cathy-Lily-Ethan, co tydzień kto inny wybierał filmy.
Teraz kolej była Cathy.
Po tym, jak w ubiegłym tygodniu obejrzeli Piratów z Karaibów („W tej serii jest i akcja, i miłość i przygoda” argumentował swój wybór zawsze Ethan) i dwa tygodnie temu kolejny raz Leona Zawodowca („Nie marudźcie, mogłam wybrać coś gorszego!” irytowała się zawsze Lily) teraz to Lily musiała coś wybrać.
Tak naprawdę, na liście nie było ani jednego ulubionego tytułu Lily, Cathy czy Ethana.
Ethan z ciężkim sercem skreślił Króla Lwa, kiedy Lily postawiła go przed wyborem: ona lub Simba. Cathy długo walczyła żeby na liście znalazł się Słodki Listopad ale ostatecznie zrezygnowała z niego na drodze kompromisu z Lily („Wykreślę go tylko jeśli zrezygnujesz z Lary Croft!!”). Ani Lily, ani Ethan nie zgodzili się na żadną ekranizację Jane Austin i sióstr Bronte, sami ponieśli za to jednak wysokie ceny – z listy zniknęła trylogia Toy Story i wszystkie filmy z serii Krzyk. Ethan wywalczył jednak pozostawienie Indiany Jonesa, a Cathy w ostateczności pozwoliła Lily na umieszczenie Koszmaru z Ulicy Wiązów („Tylko jeśli zgodzisz się na Hugh Granta”).
I tak oto, Cathy co trzy tygodnie siedziała nad listą wybierając spośród filmów, które znała już na pamięć i prawdę mówiąc – miewała ich dość.
Do drzwi rozległo się pukanie. Cathy wstała, przebiegła przez mieszkanie i powitała przyjaciół, którzy z uśmiechem zamachali jej przed nosem butelką białego wina.
- Wybrałaś filmy? – zapytała Lily, wyciągając z reklamówki miskę z sałatką Cezara.
- Mój chłopak się żeni – powiedziała Cathy, wyjmując płytę z opakowania i wkładając ją do odtwarzacza DVD – Tak sobie pomyślałam, że znamy te filmy na pamięć, może by zmienić  listę na nową?
- Cathy, ustalenie tej listy zajęło nam pół roku – westchnął Ethan – Kiedy próbowaliśmy ją ostatnio uaktualnić, omal nie skończyło się to awanturą.
- Gdybyś nie był tak uparty, nic by się nie działo… - wymamrotała lekceważąco Lily. Ethan poczerwieniał ze złości a korek od wina z którym mocował się od pewnego czasu nagle wyskoczył z zadziwjającą płynnością.
- Powiedziałem, że nie oddam Indiany!! – podniósł głos, a Lily wzruszyła ramionami.
- Więc czeka cię dziesiąty raz Mój chłopak się żeni – powiedziała mściwie Lily, a Ethan furknął przez nos ze złością – A za tydzień, specjalnie dla ciebie, Szklana pułapka.
- Oh, błagam, znowu!? – jęknęła tym razem Cathy – Ile razy można to oglądać?
- Tyle samo ile Miasteczko Halloween – odpowiedział krótko Ethan a Lily syknęła na niego wściekle.
Zapanowała nerwowa atmosfera. Przez chwilę mierzyli się surowymi spojrzeniami a potem Lily nagle zagadnęła Ethana.
- Może w końcu przedstawisz nam swoją tajemniczą dziewczynę, co?
- Nie chciałabyś tego – wysyczał. Cathy jednak bardzo zainteresował temat, bo przestała wyszukiwać w wersjach językowych angielskiego i zwróciła się do Ethana. Ten film, jako jeden z niewielu Cathy posiadała w swojej kolekcji od bardzo dawna. Przywiozła go z wycieczki do Europy, na którą posłali ją dziadkowie gdy zdała na studia i to właśnie tam po raz pierwszy obejrzała ten film, w jednym z hotelowych pokoi. Film tak bardzo oczarował Cathy, że zdecydowała iż musi go mieć a ponieważ Sun Valley nie było gdzie wtedy kupić bądź wypożyczyć filmów, Cathy zapłaciła na Słowacji nie małe pieniądze za płytę, na której oryginalnie był słowacki dubbing**.
- Może chociaż powiesz, jak się nazywa? Znamy ją? – zapytała, przypadkowo ustawiając język filmu na francuski.
- Właściwie, to znacie – oznajmił Ethan, zerkając ukradkiem na Lily która zacisnęła wargi w cienką linię – Nazywa się Li… - celowo przeciągnął sylaby obserwując reakcję Lily – …iza. Liza.
- Oh, Lizzie! – ucieszyła się Cathy.
- Liza!? – zdziwiła się Lily – Umawiasz się z Lizą!? Ona o tym wie?
- Pewnie, że wie – powiedział krótko Ethan – Dlaczego miałaby nie… E, Cathy?
Cathy spojrzała na telewizor i zachichotała, po czym złapała za pilot i zaczęła wyszukiwać odpowiedniej wersji językowej. Lily wykorzystała to i doskoczyła do przyjaciela.
- Liza?
- Chyba nie jesteś zazdrosna? – spojrzał zaskoczony na kobietę, która oblała się szkarłatnym rumieńcem – Spokojnie, wtajemniczyłem ją w swój plan. Zgodziła mi się pomóc, gdy zagroziłem że napuszczę na nią Cathy.
- Ty padalcu, jesteś bardziej padalcowaty niż myślałam… - w głosie Lily dało się usłyszeć nutkę dumy. Ethan wzruszył ramionami, upewnił się, że Cathy jest zajęta filmem („Say a little prayer fantastycznie brzmi po japońsku, nie uważacie??”) i lekko objął Lily w pasie – Co robisz?
- Udowadniam że nie masz o co być zazdrosną – roześmiał się, kiedy Lily prychnęła i odeszła, mrucząc coś o idiotach. Ethan pokręcił rozbawiony głową.

- Zakończenie tego filmu zawsze mnie rozczarowuje – westchnęła Cathy, upijając trochę z kieliszka – Mhm, Lily a jak tam twoja randka?
- Dobrze, że o tym wspominasz – powiedziała Lily, wciskając sobie do ust kawałek żółtego sera – Beznadziejnie.
- Znowu? – jęknęła zrezygnowana – Niedługo skończą mi się znajomi, Lily!  
- Serio? – zapytała z nadzieją Lily – Skończą?
- Nie no, jeszcze trochę ich jest, ale nie ręczę że są całkiem normalni – powiedziała zdawkowo Cathy a Ethan parskną w swój kieliszek. Lily pokręciła głową i zapytała, siląc się na obojętny ton.
- A żaden z nich ci się nie podoba?
Cathy zamyśliła się przez chwilę nim odpowiedziała.
- Nie, żaden – powiedziała Cathy wzruszając ramionami.
- Słuchaj, tak nie wolno – podjęła nagle Lily, prostując się. Kątem oka zobaczyła jak Ethan przewraca oczami – Twoje życie od lat wygląda tak samo! Musisz coś zmienić, Cathy, już najwyższy czas, żebyś zaczęła też myśleć o sobie…
Skarciła spojrzeniem Ethana, który wymamrotał pod nosem „Tak jak ty robisz to całe życie” i spojrzała na Cathy z troską. Chociaż wypili już trochę wina, Cathy wydawała się rozważać słowa przyjaciółki. W Lily pojawiła się iskra nadziei.
- To wspaniałe, co dla mnie robisz. Na trzeźwo nigdy bym ci tego nie powiedziała, ale bardzo to doceniam – kontynuowała Lily z trudem ignorując głupie miny, które pod ramieniem Cathy robił Ethan – Ja jestem jednak trudna, a ty marnujesz na mnie tyle czasu. Nie mogę dłużej patrzeć na to z boku, to takie nie fair wobec ciebie!
Ethan uniósł wysoko brwi, obserwując z największym rozbawieniem łgarstwa Lily. Nagle jednak, ku jej zdziwieniu odezwał się.
- Ma racje, czas na zmiany – stwierdził troskliwym tonem. Cathy spojrzała na niego wielkimi ze zdziwieniem, które nie dorównywało jednak temu jakie pojawiło się na twarzy Lily – Powinnaś zrobić coś dla siebie. Najwyższy czas.

- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała cicho Lily kiedy poszli do kuchni wyjąć wino i zrobić więcej kanapek. Cathy uruchomiała w tym czasie Cztery wesela i pogrzeb - Nie popierałeś mnie…
- Nadal tego nie robię – wyjaśnił krótko – Twoje powody są złe, ale masz w jednym rację… Najwyższy czas, żeby coś z sobą zrobiła.
Lily przytaknęła, obserwując jak Ethan kroi ser. Wiele kobiet, uznałaby go za atrakcyjnego. Lily też należała do tego grona – nie raz przyłapywała się na tym, że trochę za długo wpatrywała się w jego ładne, piwne oczy, zbyt często patrzyła na długi, prosty nos czy ładnie zarysowany podbródek.
Ethan pociągał ją tak, jak pociągał i wiele innych kobiet i Lily chociażby chciała, nie mogła temu zaprzeczyć.
Teraz pochylał się nisko nad stołem, marszcząc nos tak jak zawsze robił to kiedy się skupiał. Usta wydął w dziubek, zmrużył oczy i co rusz dmuchał w zbyt długą, czarną krzywkę. Lily nie raz powtarzała mu, że powinien skrócić włosy, on jednak zapierał się, że lubi kiedy są trochę dłuższe.
- Przyglądasz mi się – powiedział nagle, nawet nie zwracając się do niej bezpośrednio – Wiesz, że tego nie lubię.
- Nie zmusisz mnie, żeby było inaczej – oznajmiła krótko, smarując chleb masłem – Czasem lubię to robić…
- Więc przestań – prychnął do niej. Wzruszyła ramionami i zajęła się kanapkami.

Czuł jej spojrzenie na swojej twarzy. Natarczywe, badawcze spojrzenie, którego tak nie znosił u ludzi. Nie lubił, gdy mu się przyglądało, zwłaszcza gdy pracował.
Lily robiła to często. Nie był pewny, czy to jej złośliwość czy coś innego, nie znosił tego jednak całym sobą. Wiedział, że Lily wie.
Kiedy zajęła się z powrotem kanapkami, nie spojrzała na niego już ani razu, za co był jej rad. Nie zaszczyciła go żadnym spojrzeniem do czasu, kiedy wrócili do salonu na film, który Cathy udało się w końcu uruchomić.
Ethan lubił Cathy. Można by rzec, że nawet w pewien sposób ją kochał – znali się już wiele lat, przywykł do jej obecności i chociaż nigdy w niczym się nie zgadzali, nauczył się z nią żyć. Była dla niego jak siostra – w przeciwieństwie do Lily, której nie umiał niczemu przyporządkować.
Lubił ją, ufał ją i nie wyobrażał sobie, żeby jej zabrakło w jego życiu. Pożądał jej zawsze wtedy, kiedy była blisko lub daleko – ubóstwiał kiedy z nim była – ale nie umiał wyobrazić sobie, żeby miało ich połączyć cokolwiek innego niż przyjaźń.
Zerknął na zaśmiewającą się do łez Cathy, siedzącą po jego lewej stronie. Ketchupem z kanapki pobrudziła sobie kremową bluzkę, którą na sobie miała. Ethana ani trochę to nie zdziwiło – to była jedna z tych cech, które u Cathy były nie zmienne. Tuż obok bałaganiarstwa.
Rozejrzał się ukradkiem po pokoju. Panował tutaj lekki rozgardiasz, chociaż Ethan zdawał sobie sprawę, że Cathy sprzątała pewnie  cały ubiegły wieczór. Był niemal pewny, że jeśli zapuściłby się do jej sypialni, zastałby najprawdziwszy w świecie bałagan, godny Cathy Burnes.
Cathy była jak promyczek słońca. Zawsze, kiedy tylko pojawiała się w pobliżu Ethana trudno było mu powstrzymać śmiech. To była zdecydowanie najbardziej urocza i pocieszna kobieta na świecie, której po prostu nie dawało się niczego odmówić.
Nie była zbyt wysoka. Z punktu widzenia Ethana, który nawet jak na mężczyznę był osobą wysoką, Cathy była krasnoludkiem. Ethan wiedział, że nieco niższa od niego Lily, zakwalifikowałaby ją do osób średnich, jemu jednak sięgała zaledwie do połowy piersi, nawet ze swoimi sto sześćdziesięcioma ośmioma centymetrami, którymi szczyciła się odkąd osiągnęła wiek dojrzałości.
Cathy miała drobną, okrągłą buzię o brzoskwiniowej cerze, sięgające szyi, jasne kręcone włosy które – odkąd pamiętał ją Ethan – przyciemniała czekoladowymi i kasztanowymi pasemkami. Wielu uważało, że nie powinna tego robić, chociaż Ethan tak przywykł do nie-blond Cathy iż nie wyobrażał jej sobie w innej fryzurze.
- Kurczę – rozległ się pełen złości głos Cathy, który wyrwał Ethana z zmyśleń – Znów ochlapałam bluzkę ketchupem!

Drzwi zamknęły się za Lily i Ethanem. Cathy przez chwilę wsłuchiwała się w ciszę mieszkania, a potem lekko chwiejnym krokiem poszła do sypialni.
Zapaliwszy światło, Cathy uderzył jak zwykle rozgardiasz panujący w pokoju. Wiele trudu zajęło jej przejście do łóżka bez potknięcia – kilka razy pochylała się, żeby odrzucić buty lub bluzki na bok, by się o nie nie wywrócić.
Cathy od dziecka była bałaganiarą. Kiedyś dziadkowie próbowali z tym walczyć, jednak gdy poszła do liceum, zaprzestali prób uznając, że jest to po prostu jej natura.
Ona sama, przez pewien czas starła się nauczyć po sobie sprzątać – szybko doszło do niej jednak, że źle czuje się w porządku i paradoksalnie nie umie nic w nim odnaleźć. Ponieważ jednak Lily była osobą uporządkowaną jak nikt inny, Cathy starała się dla niej zachowywać pozory.
Mimo, że kochała przyjaciółkę ponad życie nie cierpiała jej chłodnego, uporządkowanego mieszkania – i kotki, która od małego ewidentnie jej nie znosiła.
Cathy udało się dojść do łóżka. Rzuciła się na nie z westchnięciem, jęknęła, odrzuciła but na którym leżała na ziemię i odetchnęła ponownie.
- Jakie to szczęście, że Winne Piątki są w piątek – westchnęła na myśl o kacu, który przyjdzie jej znosić następnego ranka.
Przymknęła powieki mając nadzieję, że uśnie ale sen za nic nie chciał przyjść. W głowie ciągle dźwięczały jej słowa Lily i Ethana.
I kiedy już prawie udało jej się usnąć, nagle doznała olśnienia o co chodziło przyjaciołom. Jakby otrzeźwiawszy, zerwała się na równe nogi i zaczęła chodzić po pokoju, rozmyślając mocno. Plan sam ułożył się jej w głowie. Złapał za telefon.

Kiedy rankiem Lily obudziła się na kanapie Ethana, nie była ani trochę zdziwiona bądź rozczarowana. On sam spał rozłożony na podłodze i Lily natychmiast oceniła (głównie po braku bielizny) co wydarzyło się wczorajszego wieczora.
- Ethan – szarpnęła go, kiedy już napatrzyła się dostatecznie na jego klatę – Ethan, możesz założyć bokserki??
Podziałało. Zerwał się na równe nogi, złapał za poduszkę na której leżał i zakrył krocze, po czym rozejrzał się otumaniony po pokoju, oceniwszy sytuację.
- Czy chociaż raz, mogłabyś mnie zmusić do założenia bielizny? – zapytał ze złością, kiedy Lily znalazła bokserki w zagięciu kanapy.
- Nie rozumiem twojego wstydu, przecież nie raz już oglądałam cię na nago – wzruszyła ramionami, przyciskając kołdrę do nagiej piersi. Ethan spojrzał na nią ironicznym spojrzeniem, a Lily wzruszyła ramionami – To co innego, jestem kobietą. Podaj mi telefon, nie wiem która godzina…
Ethan rzucił jej komórką którą znalazł w jej kieszeni i zaczął zakładać bokserki.
- Jasny gwint – wypsnęło się Lily, która nagle pobladła – Mamy przewalone…
Ethan zerknął na wiadomość którą pokazała mu Lily i spojrzał na nią.
- Mówiłem, że to zły pomysł.

Rodriguez West od lat był szanowanym szefem dużej firmy budowlanej, którą założył wraz z ojcem jako dziecko w sennym miasteczku Sun Valley. Od tego czasu minęło ponad dwadzieścia osiem lat a mała firma rozrosła do niepowtarzalnych rozmiarów a sam Rodriguez dorobił się fortuny.
Miał dokładnie wszystko to, czego mógł sobie życzyć – cudowną żonę, dwóch mądrych synów uczących się na najlepszych uczelniach w kraju, oddanych pracowników i wspólników.
Według lokalnej prasy, Rodriguez West był szefem sprawiedliwym i dobrym, jego firma dawała pracę od setkom ludzi i zapewniła miasteczku ciągły rozwój. Od lat, firma nikogo nie zwolniła i nikt nie zwolnił się z niej sam.
Jakim więc zdziwieniem było dla Rodrigueza Westa, kiedy w sobotni poranek odebrał wiadomość od jednej ze swoich ulubionych pracownic, że ma zamiar złożyć wypowiedzenie.

Od: Catherine Burnes
Do: Rodriguez West
Temat: Wypowiedzenie

Szanowny Panie West,
zważywszy na staż zatrudnienia w pana firmie i szacunek jakim darzę Pańską osobę, postanowiłam uprzedzić Pana o wypowiedzeniu które złożę na pańskim biurku w poniedziałek rano, wraz z uzasadnieniem swojej decyzji.
Pozdrawiam i życzę miłego weekendu
Cathy


* Dla wyjaśnienia, mówimy tutaj o starym Garbusku, takim z lat sześćdziesiątych, nie New Beetl
** Z tego co mi wiadomo, niektóre kraje w Europie – w tym chyba właśnie Słowacy – mają w uroczym zwyczaju dubbingować nie tylko kreskówki, ale i filmy fabularne.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Prolog

Prolog

Kawiarenka Pod Klonami, była jedną z przytulniejszych w  Sun Valley. Zazwyczaj panował tutaj przyjemny harmider przyjacielskich pogawędek, zakłócany czasem dźwiękami mytych naczyń albo odsuwanych krzeseł.
Drewniane drzwi skrzypiały głośno, kiedy ktoś je otwierał a mały dzwonek tuż nad nimi był pozostałością po dawnych czasach, kiedy kawiarenka nie liczyła sobie aż tak licznej klienteli i trzeba było informować gospodarzy o swoim przybyciu.
Teraz stary dzwoneczek był zagłuszany przez rozmowy ludzi i nikt nie usłyszał jak zadźwięczał cichutko, gdy do środka weszła młoda para.
Średniego wzrostu dziewczyna, ciągnęła za rękę wyrywającego się jej wysokiego chłopaka. Para kłóciła się o coś półszeptem, zmierzając w stronę lady.
- Cathy, Ethan – powitała ich kelnerka Sue, kiedy zatrzymali się tuż obok niej – Co słychać?
- Odbiło jej, Sue – powiedział od razu Ethan, zamachnąwszy się ręką nad głową – Ta wariatka umówiła mnie na randkę w ciemno!
- Lily jest miła – westchnęła Cathy, a dla podkreślenia swojego stanowiska przytupnęła nogą – Polubisz ją, Ethan! No proszę, tylko jedna, mała randka! Wypijcie kawę, zjedzcie ciastko i dam ci spokój, słowo!
- Nie wierz jej… - mruknęła mimochodem Sue, wyciągając spod lady filiżanki. Cathy zachichotała i spojrzała prosząco na przyjaciela.
- Nie, Cathy – powiedział stanowczo, krzyżując ręce na piersiach – Idę stąd. Przeproś swoją koleżankę ,ale…
- Za późno, już idzie – wyszeptała podniecona Cathy. Ethan obejrzał się szybko za siebie.
- Nie widzi nas, poczekaj aż… - zaczął, ale nie zdołał dokończyć myśli bo przerwała mu Cathy.
- HEJ, LILY! Tutaj!!! – wydarła się na cały głos, podskakując na palcach – Mówiłeś coś??? – zwróciła się do Ethana, który patrzył na nią ze zgrozą wymalowaną na twarzy – Nie martw się, cukiereczku, będzie w porządku.
- Cześć.
Ethan niechętnie przeniósł wzrok na Lily, która przypatrywała mu się z uwagą. Cathy uśmiechnęła się szeroko.
- Cześć, fajnie, że jesteś. To mój przyjaciel, Ethan Walkes. Ethan, to Lily Waytt, jest moją sąsiadką – przedstawiła ich sobie. Sue patrzyła na całą sytuację z rozbawieniem, a kawa wylewała się jej z dzbanka na podłogę – Sue, dasz nam… kawy?
Cała trójka spojrzała na Sue, która krzyknęła dziko i zaczęła wycierać rozlany napój .
- Idźcie do stolika, zaraz wam coś przyniosę – powiedziała w końcu czerwona na twarzy. Cathy zachichotała pod nosem, złapała przyjaciół za ręce i pociągnęła ich w stronę stolika gadając jak najęta.
- Lily pracuje w agencji reklamowej – trajkotała radośnie, kiedy usiedli przy stole – Jest w tym naprawdę dobra, powinieneś ją zobaczyć w pracy! Macie z sobą coś wspólnego, bo Ethan to fotograf, robi naprawdę wspaniałe zdjęcia… Pójdę zobaczyć co z naszą kawą, nie narozrabiajcie jak mnie nie będzie.
Patrzyli oszołomieni jak biegnie do lady, obracając się co chwilę.
- Wiesz może o co jej chodzi? – spytała Lily, kiedy była pewna, że dziewczyna jej nie słyszy – Umówiła się ze mną na tą kawę, bo miała mi coś arcyważnego do pokazania i…
- Tym czymś arcyważnym byłam pewnie ja – przerwał jej szybko Ethan i od razu dodał – Nie powiedziała ci, o co chodzi?
Lily potrząsnęła głową, przyglądając mu się z uwagą. Ethan pokiwał głową ze zrozumieniem.
- W jej mniemaniu, to ma być randka – wyjaśnił speszony po chwili – Cathy chce zabawić się w swatkę. Przepraszam cię za to, zgodziłem się zanim się dowiedziałem o co jej chodzi i potem nie mogłem się wymigać… Nie miałem pojęcia, że ty nic nie wiesz!
- W porządku – powiedziała od razu Lily, dając mu ręką znać, że nic takiego się nie stało – Może więc uznajmy, że to pierwszy i ostatni raz kiedy się widzimy? Bo chyba nic z tego nie wyjdzie…
- Z ust mi to wyjęłaś – zgodził się z uśmiechem Ethan i oboje poczekali aż do stolika wróci Cathy.